„Życie wymaga posiadania sporej dawki siły emocjonalnej, by chronić się przed presją z zewnątrz”
Takie zdanie do mnie przyszło. Przeczytane gdzieś, kiedyś i trawione w głowie do tej pory. Dodatkowo do rozmyślania na ten temat skłoniły mnie liczne komunikaty, które usłyszałam w ostatnich dniach od kobiet wspieranych przeze mnie w procesach rozwojowych.
Komunikaty kobiet:
„Już nie daję rady. Ciągle jestem zajęta, nie mam czasu dla siebie, ciągle jestem w gotowości, wciąż pod telefonem.”
„Boję się zmienić pracę, bo kiedyś pomogła mi ją zdobyć przyjaciółka i co by teraz pomyślała o mnie?”
„Pracuję w rodzinnej firmie, nie mogę odejść, bo przecież bym ich wszystkich zawiodła…”
„Ta ja muszę ciągle wszystko planować, ogarniać, organizować, bo mój mąż się do tego nie nadaje!”
„Jak mam myśleć o sobie, jak mam cały dom na głowie? To ja w domu decyduje o wszystkim, tak już się utarło…”
„Moja mama codziennie do nas przychodzi. Decyduje, co mamy jeść na obiad, jak powinny być ubrane dzieci itd. itd. Kiedy próbuję jakoś zwrócić jej uwagę słyszę, że jestem niewdzięczna”
„Kiedy moja babcia do mnie dzwoni, rzucam wszystko i jadę jej pomóc, później nie wyrabiam się ze swoimi sprawami, ale już wolę tak, niż mam później wysłuchiwać na rodzinnych imprezach jak to nie mam dla niej czasu.”
„Każdego dnia pracuję jeszcze w domu, kiedy dzieci już pójdą spać. Wkurza mnie to, ale szef jest wymagający. Poza tym nie mogę odstawać od reszty zespołu…”
Jak to się dzieje, że odczuwamy tak dużą presję i przeciążenie oczekiwaniami płynącymi z naszego otoczenia?
Oczywiście z jednej strony żyjemy w bardzo wymagającym świecie. Dynamicznym, zmiennym, pełnym nowych wyzwań. Jest to świat wielu możliwości, ale też ciągłej gonitwy. Zewsząd słyszymy o nowych standardach i wymogach dotyczących naszych umiejętności, sposobu spędzania wolnego czasu, wyglądu, odżywiania etc. Mocno dotyka nas presja społeczeństwa, by WSZYSTKO wiedzieć, widzieć i umieć.
Z drugiej jednak strony rzeczywistość pokazuje inną stronę tego medalu.
Mianowicie to, że:
- Robimy za kogoś coś, co tak naprawdę sam może, a nawet powinien zrobić.
- Zamartwiamy się problemami innych osób, które – jak każdy dorosły człowiek – same powinny wziąć odpowiedzialność za ich rozwiązywanie.
- Permanentnie przejmujemy obowiązki innych, np. koleżanki w pracy, męża czy partnera w domu.
- Wyręczamy nasze dzieci kierując się założeniem, że zrobimy coś lepiej, szybciej, dokładniej, przez co tak naprawdę pozbawiamy ich okazji do nauczenia się samodzielności, obowiązkowości, konsekwencji i odpowiedzialności za własne życie.
- Szukamy rozwiązań, która mają zadowolić wszystkich i najlepiej na zawsze.
- Mamy jakiś wewnętrzny imperatyw, że to my same – i TYLKO MY – musimy wszystko organizować, planować i przewidywać na tysiąc lat do przodu.
- Nosimy w sobie nie przepracowane przekonanie, że koniecznością jest bycie użyteczną, pomocną, ciągle dostępną i chętną do działania i zbawiania świata wokół.
Z jakiego powodu tak robimy? Co powoduje taki stan rzeczy?
- Zbyt duża odpowiedzialność jaką na siebie nakładamy.
- Rozpanoszone w nas poczucie winy.
- Lęk przed oceną i odrzuceniem.
- Zaniżone poczucie własnej wartości.
- Zbyt mała asertywność.
- Nieumiejętność postawienia zdrowych granic.
- Chęć kontrolowania wszystkiego, co dzieje się w naszym otoczeniu.
- Trudność w odróżnieniu tego, na co mamy wpływ, od tego, co całkowicie pozostaje poza naszą kontrolą.
- Brak świadomości, że takie działanie jest dla nas bardzo niekorzystne i może być prostą drogą do wypalenia.
- Oderwanie się od własnej intuicji i tego, co mówi do nas nasze serce oraz ciało.
W rezultacie – oprócz otoczenia – to my same, świadomie bądź nieświadomie, wywieramy na siebie dość dużą i wyniszczającą presję.
My kobiety mamy ogromne ciągoty do tego, by być dla siebie surowe, wymagające, ciągle podsumowujące i rozliczające.
„Lubimy” widzieć się jako:
Niewystarczające.
Nie takie jak trzeba.
Inne niż inne kobiety.
Za mało wiedzące, umiejące, za mało obyte czy doświadczone.
A co najgorsze, wciąż i od nowa bierzemy sobie do serca oczekiwania innych (mamy, teściowej, szefa, męża, dzieci) i zamieniamy je w wielką, ciążącą presję, która z każdym dniem uciska coraz bardziej.
W rezultacie czujemy się zmęczone, przytłoczone, przebodźcowane i nadmiernie eksploatowane.
Na co dzień wciąż zabiegane, zapracowane, z długą listą zadań i obowiązków, gdzie dość sporą część zajmują rzeczy, które nie są nasze, albo które mogą zrobić ludzie, których tak naprawdę bezpośrednio to dotyczy.
Zmuszamy się, by stawić temu wszystkiego czoła (bo jakże by inaczej?!).
Bo tak trudno powiedzieć NIE.
Bo tak naprawdę to już nie wiadomo, co jest moje, a co czyjeś.
Bo skoro już od tak dawna i tak dużo daje, to jak nagle przestać?
Co powiedzą na to INNI?
Co jest rozwiązaniem, by przerwać to błędne koło?
Spójność.
Spójność ze swoimi wartościami, pragnieniami, granicami.
Szacunek.
Szacunek do własnych potrzeb, celów, marzeń.
Świadomość.
Świadomość tego, czego chcesz od siebie, życia, innych?
Tego, co Ci służy, a czego na pewno nie chcesz i nie możesz tolerować w swoim życiu.
Gotowość.
Gotowość do trwania po swojej stronie.
Gotowość stawania w obronie siebie prawdziwej.
Gotowość do traktowania siebie z miłością.
Wizja.
Jasna i konkretna: jak Twoje życie ma wyglądać? Na jakich opierać się zasadach?
Jakiej jakości ma być Twoja codzienność?
Czym ma być wypełniona?
Po co jest Ci to wszystko potrzebne?
Abyś umiała wychodzić poza utarty schemat. Byś mogła podejmować decyzje wychodzące poza oczekiwania innych osób wobec Ciebie.
Potrzebujesz wiedzieć jaka jesteś, kiedy jesteś sobą. Z tym wszystkim co jest w Tobie jasne i ciemne.
Nie próbuj dostosowywać się do innych.
Możesz dalej:
- spełniać oczekiwania innych,
- zamiatać swoje uczucia i potrzeby pod dywan,
- żyć codzienną rutyną,
- ograniczyć się do przetrwania z dnia na dzień,
- nie zadając sobie pytań, nie szukając odpowiedzi, nie sprawdzając innych perspektyw.
Możesz ograniczyć się do:
› niebiegania w strachu przez zmęczeniem,
› niekochania w strachu przed zranieniem,
› niemówienia swojego zdania w strachu przed odrzuceniem,
› niezmieniania niczego w strachu przed wysiłkiem,
› nieskakania w strachu przed upadkiem,
› niespełniania swoich pasji i marzeń w strachu przed porażką,
› nieodkrywania swojego potencjału w strachu przed uświadomieniem sobie, że możesz żyć inaczej,
› niedawania sobie czasu na refleksję,
› niepodejmowania żadnego ryzyka,
› niepotargania włosów,
› i niestracenia kontroli…
Ja jednak, z sercem na dłoni, zachęcam Cię do życia po swojemu – realizując własne wartości, potrzeby, zasady i normy. Bo przecież życie to nie tylko praca, obowiązki, płacenie rachunków załatwianie spraw całego świata wokół.
W grę wchodzi Twoje szczęście. Twój dobrostan, Twoje zdrowie. Życie w poczuciu sensu i spełnienia.
Nie staraj się więc za wszelką cenę, by tylko przypadkiem nie zburzyć pozornego ładu i spokoju.
Tak naprawdę to Twoja cena i Twoje koszty.
Zaryzykuj życie ♥aktywne, ♥intensywne, ♥w zgodzie ze sobą, ♥ze świadomością, że jesteś silniejsza niż ta cała presja i oczekiwania innych wobec Ciebie. Silniejsza niż jakiekolwiek przeszkody i zmartwienia, oraz że jesteś w stanie naprawić i poukładać swoje życie w dowolnym momencie.
Ty decydujesz.
Newsletter
Zapisz się na bezpłatny newsletter i odbierz prezent.
Poradnik dla kobiet „10 kroków samopomocy w sytuacjach trudnych i kryzysowych”.
Zapisz się na bezpłatny newsletter i dołącz do innych subskrybentów.
Thank you!
You have successfully joined our subscriber list.
Dodaj komentarz